top of page
  • DartsPL

Bull & Bust #6: Michael van Gerwen znów zachwyca!


Za nami tydzień pełen darterkich emocji. W czwartek błyszczały gwiazdy Premier League, a w weekend ekscytowaliśmy się rozgrywkami Development Touru i turnieju European Tour w Leverkusen. Czas na podsumowanie i wybory najlepszych (bull) i najgorszych (bust) zawodników minionych dni. Nominacje do Bulla Nathan Girvan – zaczynamy od najmłodszego zawodnika w stawce – 19-letniego Szkota Nathana Girvana. Utalentowany zawodnik w miniony weekend zanotował niezwykle udane występy w turniejach Development Touru. Szkot zaliczył właściwie tylko jedną wtopę – w pierwszym turnieju sobotnim odpadł już w drugiej rundzie. W pozostałych czterech turniejach było jednak dużo lepiej i Girvan dochodził do zaawansowanych faz turnieju – 1/8 finału, dwa ćwierćfinały i jedna wygrana! Świetnie wypadł w jego wykonaniu drugi turniej sobotni – Nathan przez cały dzień utrzymywał bardzo równy poziom gry Do tego dorzucił świetny występ finałowy na średniej blisko 100 przeciwko Nathanowi Rafferty’emu. Dobre występy przełożyły się na awans w klasyfikacji generalnej. Girvan zajmuje 4 miejsce i traci zaledwie 650 funtów do liderującego Josha Rocka. Szkotowi nie udało się jak dotąd dostać do PDC – być może tegoroczny Development Tour odmieni tę sytuację. Na ten moment Girvan jest najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem, który nie posiada obecnie karty zawodniczej…

Nathan Girvan w miniony weekend wykonał bardzo duży krok w kierunku wywalczenia karty zawodniczej. Świetne występy w Development Tourze dały mu spory awans w klasyfikacji generalnej całych rozgrywek. Jeśli Szkot będzie w stanie podtrzymać dobrą formę, to może zawalczyć o miejsce w PDC na dwa kolejne sezony!

Dimitri van den Bergh – dawno nie mieliśmy okazji chwalić Belga, a więc zróbmy to po minionym weekendzie! Belg w Leverkusen w końcu miał powody do zadowolenia. Po blisko 4-miesięcznej przerwie znów zameldował się w finale turnieju PDC. Dimi znów cieszył oczy kibiców niezłą grą i bardzo pewnie pokonywał kolejne przeszkody. Najpierw ograł Camerona Menziesa 6-1 i ustrzelił aż 5 maksów, potem okazał się lepszy od kapitalnie w tym roku spisującego się Martina Schindlera i zanotował przy tym genialną średnią 105, a na koniec ze stratą jednego lega uporał się z największą sensacją turnieju – Joshem Rockiem. W półfinale Belg skorzystał z nieszczęścia z Jamesa Wade’a, i po tym jak Anglik wycofał się z gry ze względu na chorobę, van den Bergh zameldował się w wielkim finale. W decydującym meczu Dream Makerowi nie udało się co prawda ograć rozpędzonego Michaela van Gerwena, ale dzielnie stawiał się rywalowi i zapewnił kibicom emocjonujące widowisko. Być może turniej w Leverkusen okaże się zapowiedzią powrotu do lepszej formy Belga. Chyba wszyscy tęsknimy za Dimitrim sprzed dwóch lat, gdy regularnie czarował nas swoją kapitalną grą.

Kiedyś Dimiego chwaliliśmy właściwie co tydzień. W obecnym sezonie okazji jest dużo mniej, ale w Leverkusen gra Belga wyglądała naprawdę nieźle. Być może po słabszej serii, van den Bergh wróci do swojej optymalnej formy.

BULL – MICHAEL VAN GERWEN Michael van Gerwen na DartsPL nie ma łatwego życia. Wiecznie na Holendra narzekamy i nawet po dobrych turniejach, zawsze znajdujemy jakieś ale. Tym razem do niczego przyczepić się nie możemy i po raz pierwszy uznajemy MvG za najlepszego zawodnika minionego tygodnia! Wszystko co dobre zaczęło się dla Holendra w Glasgow, w którym osiągnął on finał turnieju Premier League. Czwartkowy wieczór nie był dla Mighty Mike’a wyśmienity pod względem podwójnych, które pudłował na potęgę. Dużo lepiej wyglądała jednak jego gra na dystansie, dzięki której często udawało mu się przykryć braki na zewnętrznej obręczy tarczy. Pochwalić Holendra musimy też za odporność na nerwy –dwukrotnie ogrywał swoich rywali w decydujących legach i został pierwszym zawodnikiem tegorocznej Premier League, który do finału awansował po dwóch 11-legowych spotkaniach! Do tego Mighty Mike zaliczył świetny weekend w Leverkusen. W Niemczech van Gerwen dołożył na swoje konto 3. triumf w tegorocznym European Tourze! Jak za dawnych lat Holender rządzi i dzieli w tych rozgrywkach. Oprócz samego triumfu, MvG mógł pochwalić się kilkoma naprawdę imponującymi wynikami – genialne starcie z Darylem Gurneyem i średnia 113,79, która została najwyższą średnią w historii turnieju w Leverkusen oraz półfinałowa wygrana nad Lukiem Humphriesem, który w ostatnim czasie wybitnie nie leżał Holendrowi. Miniony tydzień po prostu należał do Michaela van Gerwena. Nominacje do Busta Adam Gawlas – młody Czech niejednokrotnie w swojej karierze pokazywał już, że stać go na bardzo dużo. Miniony weekend nie należał jednak dla niego do najbardziej udanych. Wszystko zaczęło się od Leverkusen, z którym reprezentant naszych południowych sąsiadów musiał pożegnać się już po pierwszej rundzie. W starciu ze Scottem Williamsem Flawlas prowadził już 4-2, a potem 5-4 z przełamaniem – z obu przewag nie był w stanie skorzystać. Rywalowi za każdym razem dość łatwo udawało się doprowadzać do przełamania i niwelowania strat. Ostatecznie Anglik przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść po deciderze. Wobec przegranej, Gawlas szybko spakował się i wyruszył w drogę na sobotnie i niedzielne turnieje Development Touru. Raz udało mu się dojść do ćwierćfinału, ale w pozostałych dwóch Czech kończył swoją przygodę bardzo szybko – przegrane z Sebastianem Białeckim i Robinem Bergerem kończyły jego przygodę na pierwszej i drugiej rundzie. Na obronę Czecha, trzeba przyznać, że wszyscy jego rywale rozgrywali przeciwko niemu bardzo udane spotkanie. Gra samego Gawlasa, również nie była najgorsza – zabrakło jednak dobrych wyników, których potrzebuje teraz bardzo mocno. Adam musi w tym sezonie bronić swojego miejsca w Pro Tourze – na razie zajmuje 73. miejsce i wciąż brakuje mu ponad 20 tysięcy funtów do przebicia się do czołowej 64. rankingu. Czech w najbliższych miesiącach będzie potrzebował dobrych wyników – inaczej czeka go ponowna wizyta na Q Schoolu.

Wydawało się, że Adam Gawlas nie będzie miał problemów z zagoszczeniem w PDC na dłuższy czas. Rzeczywistość okazuje się dla młodego Czecha dużo bardziej wymagająca. Gawlas jak tlenu potrzebuje teraz dobrych występów i tym bardziej bolą porażki, takie jak ta z Williamsem w Leverkusen.

Ian White – Anglik nie ma ostatnio najlepszej passy w turniejach European Touru. W tym tygodniu było co prawda dużo lepiej niż tydzień temu w Grazu, gdy skompromitował się przegraną z Patrikiem Gosnakiem, ale White znów z grą pożegnał się już pierwszego dnia rozgrywek. Tym razem jego pogromcą okazał się Cameron Menzies. Diamond zanotował kolejny w tym sezonie bezbarwny występ i nie postawił rywalowi wymagających warunków. Mizerna gra na podwójnych i przeciętne punktowanie sprawiły, że Menzies najpierw wywalczył sobie przewagę przełamania, a następnie bezpiecznie obronił ją aż do ostatnich legów spotkania. Pozycja White’a w PDC od jakiegoś czasu zaczęła wyraźnie poupadać – wiele wskazuje na to, że w tym roku nie zobaczymy go w największych turniejach telewizyjnych. W ostatnich latach było to normą! W Order of Merit Anglik spadł już na 29 miejsce, jeśli nie poprawi swojej formy, to niedługo może nawet wypaść poza czołową 32! BUST – PETER WRIGHT Podobnie jak w przypadku Bulla, nie było wątpliwości, co do tego, kto powinien zgarnąć w tym tygodniu niechlubny tytuł Busta. Peterowi Wrightowi w ostatnim czasie mało rzeczy wychodzi, tak jak powinno. Szkot w czwartek zanotował kolejny rozczarowujący występ w Premier League. Było to dla niego, tym bardziej dołujące, że grał przed własną publicznością w Glasgow. Chimeryczny występ przeciwko Gary’emu Andersonowi na średniej poniżej 90 zakończył się dość gładką przegraną 2-6. Jego pozycja w Premier League nie jest najmocniejsza i lider światowego rankingu wciąż nie może być pewny awansu do play-offów. Nie lepiej było w Leverkusen, z którym Snakebite pożegnał się już w sobotę. Jego sensacyjnym pogromcą okazał się Scott Williams. W grze Szkota brakowało wszystkich elementów, na których opiera się gra aktualnego Mistrza Świata – w 10. legach spotkania nie udało mu się rzucić żadnego maksa, a co gorsze bardzo słabo wyglądała jego skuteczność na podwójnych. Martwić może też mowa ciała Petera. Wright przez większość spotkania był mocno zrezygnowany i zirytowany swoją słabszą postawą. Jeszcze nie tak dawno Wrighta mogliśmy uznawać za króla PDC – Szkot dołożył na swoje konto drugi mistrzowski tytuł w karierze, a chwilę później po raz pierwszy w życiu objął prowadzenie w Order of Merit. W ostatnich tygodniach jego forma znacząco podupadła i daleko mu od gry, którą prezentował jeszcze kilka miesięcy temu.

Mistrzowska forma Wrighta w ostatnich tygodniach uciekła. Szkot nie błyszczy w PDC i z tygodnia na tydzień rozczarowuje kolejnymi słabszymi występami. Znając Petera, jesteśmy niemal pewni, że to tylko chwilowa niemoc i Szkot prędzej czy później wróci do swojej optymalnej formy.


Autor - Arek Salomon


Post: Blog2_Post
bottom of page