top of page
  • DartsPL

Kiedy matematyka zawodzi

Błędy w liczeniu zdarzają się co jakiś czas, nawet najlepszym zawodnikom. Chwila nieuwagi i błędnej kalkulacji mogą wywołać pomyłki, które mają czasem ogromne znaczenie dla przebiegu całego meczu. Jednocześnie dają kibicom pełne pole manewru do odrobiny śmiechu…

Zwizualizujmy to sobie. Końcówka lega i sytuacja wydawałoby się bajecznie prosta. Jeden z zawodników musi po prostu rzucić odpowiednią wartość singlową i przymierzyć do podwójnej. Kamera skupiona na konkretnym segmencie tarczy, w kierunku którego powinna poszybować lotka. Po dłuższej chwili oczekiwania, okazuje się, że pierwszy rzut został oddany w kompletnie inne miejsce tarczy. Chwila konsternacji, zmieszania i zdziwienia. Aż w końcu nadchodzi oczywista konkluzja – miscount! Zdarza się nawet najlepszym – najprostszy na świecie błąd w darterskiej matematyce. Zazwyczaj wywołuje sporo śmiechów – szczególnie u kibiców. W przypadku zawodników rożnie z tym bywa, bo takie błędy potrafią często przekreślić marzenia o wygraniu lega. Właśnie na tym skupimy się dzisiaj. Przypatrzymy się kilku matematycznym błędom zawodników z PDC w ostatnich latach. 1. Jamie Hughes – feralny nine darter Zaczniemy od najświeższego przykładu, który był niejako inspiracją dla dzisiejszego zestawienia. To co kibice darta kochają najbardziej, to nine dartery. Nie ma nic przyjemniejszego od zobaczenia darterskiej perfekcji. Te, zdobyte podczas turniejów podłogowych nie mają być może takiej mocy, jak te ustrzelone w największych turniejach, ale to wciąż ogromny wyczyn. Czego nie lubimy najbardziej, to zepsucie takiej próby pod sam koniec. Właśnie tego, w spektakularny sposób, dokonał Jamie Hughes w miniony weekend podczas turnieju PC5. W 6. legu starcia z Alanem Soutarem wszystko szło po myśli Anglika. Maks, a następnie 177 umożliwiły Yozzie podejście do dziewiątej lotki. Anglik miał na swoim liczniku 144. Pierwszy rzut? Perfekcyjnie – prosto w potrójną 20. Drugi rzut? Również celny, ale w potrójną 19! Jeśli nadążyliście, za stanem licznika Hughesa, to szybko dostrzeżecie jego błąd w rachubie. Zdobywając 57 punktów, Anglik zostawił sobie na liczniku 27 punktów i nie mógł już skończyć lega w 9. rzutach! Reakcja na to zdarzenie była bezcenna. Najpierw chwila konsternacji, a potem szeroki ironiczny uśmiech. W szoku był również Alan Soutar, który podrapał się po głowie i nie mógł zrozumieć, co też jego rywal zrobił. Wytłumaczenie tej zagadki wydaje się być dość oczywiste. Hughes w całym szale bojowym, zapomniał zapewne o tym, że trafił potrójną 19 w swoim poprzednim podejściu. Yozza zdawał sobie sprawę, z możliwości rzucenia dziewiątej lotki i w ciemno obrał najczęstszą drogę jej kończenia – T20, T19 i D12. Po całej sytuacji jedynym pocieszeniem dla Anglika może być jedynie fakt, że udało mu się ograć Soutara i awansować do drugiej rundy sobotniego turnieju. 2. Jose de Sousa – król miscountów Takie zestawienie po prostu nie mogło nie uwzględnić Jose de Sousy. Portugalczyk od początku swojej darterskiej przygody dał się poznać, jako specjalista od błędów w liczeniu. Portugalczyka śmiało możemy nazwać prawdziwym królem miscountów. Na pewnym etapie takie błędy nikogo już nie dziwiły – stały się normą. Na youtoubie możecie znaleźć całe kompilacje takich błędów w wykonaniu sympatycznego Portugalczyka. Najśmieszniejsze w tych sytuacjach jest jednak to, że The Special One często potrafił naprawiać swoje błędy i z wrodzoną gracją kończyć legi w sobie tylko znane sposoby. Tak było chociażby w 2020 roku, w meczu 2. rundy turnieju European Tour w Sindelfingen. Portugalczyk podejmował w niej Ricardo Pietreczkę i prowadził już 5-0. W kolejnym legu de Sousa ustawił sobie topa i podchodził do tarczy z trzema lotkami meczowymi. Podkreślam – do końca pozostało mu 40! Jose, z sobie tylko znanych powodów, przymierzył jednak w podwójną 18 i co gorsza ją trafił. Portugalczyk nawet na moment się nie zmartwił, w kolejnej lotce trafił podwójną 2 i zakończył rywalizację z Niemcem. To wszystko w turnieju, który potem padł łupem The Special One i rozpoczął okres jego kapitalnej gry. Takie rzeczy, tylko w meczach z udziałem de Sousy.

Ooops I did it again - Jose de Sousa i błędy w liczeniu to duet, który się niezwykle lubi. Portugalczyk jest znany ze swoich matematycznych pomyłek i ma ich na koncie mnóstwo. Za to w końcu uwielbiamy The Special One...

3. Jonny Clayton – nieudane podejście do 134 Wszyscy doskonale znamy Jonny’ego Claytona i jego styl rzucania. Walijczyk często kieruje się instynktem i czasem zdarzają mu się wpadki w liczeniu. Walijczykowi zdarzało się już pozostawiać się w nienajlepszych momentach na wartościach, których nie da się skończyć – jak chociażby pamiętne 166 w meczu z Michaelem Smithem w Mistrzostwach Świata. Ferret ma na swoim koncie dwa dużo boleśniejsze przypadki miscountów. Pierwszy wydarzył się podczas Mistrzostw Europy w 2020 roku. Walijczyk w półfinale turnieju podejmował Petera Wrighta. Clayton przegrywał 8-9 i stanął przed wielką szansą na doprowadzenie do remisu. Na drodze do szczęścia stanął mu jednak prosty błąd w darterskiej matematyce. Jonny do końca miał 111 – pierwszą lotką trafił potrójną 20, a w kolejnej powinien poszukać 19, która wystawiałaby mu kończenie ulubioną podwójną 16. Problem w tym, że Walijczyk dorzucił singlową 9, a następnie w ciemno podwójną 16, którą zresztą trafił. W efekcie zamiast wygranego lega, Clayton skończył kolejkę z 10 punktami, które nie miały żadnego znaczenia, bo Wright skończył partię w kolejnym podejściu. Drugi z błędów Claytona zapewne dobrze pamiętacie – ćwierćfinał World Grand Prix z Krzysztofem Ratajskim i kuriozalna fura na 134. Po tamtym spotkaniu Jonny wyznał w wywiadzie, że gdyby potrafił liczyć, to byłby naprawdę groźny.

Sukces Claytona w Grand Prix jest naznaczony jego pomyłką w liczeniu z meczu z Krzysztofem Ratajskim. Walijczyk często pozwala instynktom na przejęcie fotela kierowcy. Z drugiej strony, to właśnie dzięki jego darterskiemu szaleństwu, tak często możemy podziwiać trzycyfrowe zejścia w wykonaniu walijskiego smoka.

4. Phil Taylor – nawet legendy popełniają proste błędy Na koniec, dowód na to, że nawet prawdziwym darterskim legendom zdarzały się matematyczne wpadki. Phil Tyalor, którego w pełni zasłużenie uznaje się za najlepszego dartera w historii zaliczył swój epizod w 2014 roku, podczas meczu 12 kolejki Premier League przeciwko Gary’emu Andersonowi. Na liczniku wielkiego Anglika widniało 129 punktów. Taylor, w swoim stylu, zrobił wszystko perfekcyjnie – problem w tym, że wyzerował 139 i sfurował! The Power zaczął od potrójnej 19, następnie trafił bulla i wykończył wszystko celnym trafieniem w podwójną 16. Phil nie mógł uwierzyć, w to co się stało i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w tarczę, licząc punkty. Ironią losu, był fakt, że Anderson miał na swoim liczniku… 139! Gdyby Szkot w swoim kolejnym podejściu wyzerował licznik dokładnie w ten sam sposób, co Taylor, to pewnie ten leg zostałby na długo zapamiętany w darterskiej historii. Tego zrobić się nie udało, ale i tak partia padła łupem Andersona, który wykorzystał moment dekoncentracji wielkiego mistrza. Błąd w liczeniu może przytrafić każdemu – nawet najlepszym. Stąd płynie wniosek, że czasem warto zatrzymać się na chwilę i dopytać sędziego o swój licznik. W ten sposób można uniknąć cennych pomyłek, które mogą nawet decydować o losach całego spotkania.

Tak, tak, nawet darterska legenda w postaci Phila Taylora, nie wystrzegła się w swojej karierze błędów w liczeniu. Czasami każdy może przeżyć chwilę słabości. Taylor był jednak wielki, dzięki temu, że szybko takie chwile potrafił przezwyciężać.



Post: Blog2_Post
bottom of page