top of page
  • DartsPL

Super Series 3: Polacy dali powody do radości

Trzecia odsłona serii turniejów Players Championship zakończyła się. W Nidernhausem przy tarczach rywalizowało aż 3 Polaków. Do stałych uczestników – Kciuka i Ratajskiego, dołączył Sebastian Białecki.


Ze zmiennym szczęściem prezentowali się biało-czerowni. Ratajski najlepszy wynik osiągnął trzeciego dnia, gdy doszedł do last16, ale serca kibiców zdobył notując nine dartera. Kciuk zaskoczył wielu i pierwszego dnia udało mu się dojść do półfinału rozgrywek. Białecki zebrał szlify i doświadczenie, a czterodniowy blok zakończył z jednym zwycięstwem na koncie. W turniejach Players Championship zwyciężali kolejno Jose de Sousa, Michael Smith, Dirk van Duijvenbode i Dimitri van den Bergh.


Ratajski bez oszałamiających wyników, ale też bez szczęścia

Krzysiek Ratajski Niedernhausen opuszczał w nienajlepszym humorze. Nieprzekroczenie bariery 1/8 finału oraz dopiero 38 miejsce w klasyfikacji 4-dniowej to na pewno wynik poniżej jego oczekiwań. Mimo wszystko patrząc na przebieg meczów Polaka nieco głębiej, można powiedzieć, że brakowało mu również szczęścia. Pierwszego dnia uległ Ritchiemu Edhouse’owi, który w starciu z Ratajem zagrał na średniej 102.77. Tak kompletne występy Anglika w tym sezonie można policzyć na palcach jednej ręki. Następnego dnia Polish Eagle znów przygodę zakończył na pierwszej rundzie. Tym razem znalazł pogromcę w osobie Alana Soutara. Jedna z rewelacji tego sezonu uporała się z Krzyśkiem, który rzucał na poziomie 102.74, a do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był decider. Trzeciego dnia, co ciekawe, Ratajski prezentował się najsłabiej, a wykręcił najlepszy wynik. W meczu otwarcia ograł 6:3 Scotta Williamsa. Potem wolnym losem awansował do trzeciej rundy, ponieważ van Barneveld wycofał się z powodów zdrowotnych. Tam stoczył zażarty, ale wygrany 6:5, pojedynek z Whitlockiem. Starcie było na pewno emocjonujące, lecz patrząc na liczby nie stało na najwyższym poziomie (obaj poniżej 88 avg). W last16 Rataj trafił na Dirka van Duijvenbode, który w Niemczech prezentował się bardzo dobrze. Rozpędzony Holender łyknął Polaka 6:4 w drodze do tytułu, ponieważ tego dnia po prostu nie miał sobie równych. Ostatniego dnia Polish Eagle znalazł patent na Irlandczyków, ponieważ pokonał kolejno Barry’ego i Mansella. Powodem do dumy może być przede wszystkim mecz z tym pierwszym. Biało-czerwony przegrywał już 4:5, by do decydującego lega doprowadzić finiszem ze 141 za pośrednictwem dziewiątej lotki! Ostatecznie przygodę z Super Series 3 skończył w trzeciej rundzie z Ryanem Searlem, ulegając mu 5:6.


38 miejsce w Super Series 3 Order of Merit i jedynie 2 500 funtów w nagrodę to po prostu przeciętne wyniki jak na możliwości Ratajskiego. Mimo wszystko nie należy wyciągać daleko idących wniosków, ponieważ Polak nie był daleki od znalezienia się po przeciwnej stronie bieguna.


Dwa efektowne marsze Kciuka

Jeśli ktokolwiek ogłosi konkurs na wybranie największego zwycięzcy Super Series 3, to ja zgłaszam tam Krzyśka Kciuka. The Thumb już wielokrotnie udowadniał, że przy tarczy może rywalizować jak równy z równym z najlepszymi na świecie, ale w ciągu ostatnich czterech dni po prostu zamknął usta ostatnim hejterom. 14 miejsce (CZTERNASTE!) w 4-dniowej klasyfikacji i konto zasilone o 4 500 funtów to efekty wspaniałej gry. Polak na łamach wywiadu dla DartsPL zapewniał, że jego celem jest obronienie karty PDC. O tym, że go na to stać przekonaliśmy się już dawno, lecz obecnie trzeba powiedzieć, że z takimi wynikami po prostu na to zasługuje.


Krzysiek już pierwszego dnia osiągnął wielki sukces i awansował do półfinału turnieju. Po drodze eliminował Hendersona, Weniga, Warburtona, Rodrigueza i Taberna. Sposób na niego znalazł dopiero Jose de Sousa, który tego dnia nie miał sobie równych. Zwycięstwa Kciuka są jeszcze bardziej efektowne, gdy spojrzy się na przebieg gier. Z Rowby-Johny’em Rodriguezem przegrywał już 1:3, by potem zgarnąć pięć legów z rzędu. Z Lukasem Wenigiem z kolei 2:5 i także był w stanie obrócić losy meczu na swoją korzyść. Dwa spotkania tego dnia zakończył na średniej 100+. Do podobnego comebacku mogło dojść w kolejnym turnieju, lecz ostatecznie Polak przegrał po deciderze z Madarsem Razmą, mimo że gonił wynik od stanu 2:5. W poniedziałek Kciuk także odpadł w pierwszej rundzie i również zaledwie jednym legiem. Tym razem lepszy okazał się Jamie Hughes. Ostatniego dnia The Thumb znów błyszczał. Zmagania rozpoczął od pokonania Devona Petersena, a chwilę później do hotelowych pokojów wysłał Kista i van de Pasa. Przegrał w last16 ze Scottem Mithchellem, a mecz był prawdziwym rollercoasterem. Zaczęło się od 0:4 dla Anglika, potem 5 legów z rzędu Kciuka i wszystko sprowadziło się do decydującego lega. W nim więcej zimnej krwi zachował Scotty Dog, choć obaj mocno chybili na podwójnych. Zepsute lotki meczowe mogą boleć podobnie do tych z UK Open przeciwko Huybrechtsowi, lecz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Podejrzewam, że i tak te rezultaty Krzysiek wziąłby w ciemno przed turniejem.


Kciuk w Niedernhausen zrobił wielki krok w kierunku utrzymania karty PDC, przede wszystkim mentalny


Białecki wrócił bogatszy o doświadczenie

Liczne grono posiadaczy karty, którzy zrezygnowali z przyjazdu od Niedernhausen dało możliwość pojawienia się tam Sebastianowi Białeckiemu. Łodzianin oczywiście skorzystał z okazji i zebrał kolejne szlify rywalizując z najlepszymi zawodnikami. Dosłownie najlepszymi, ponieważ los kazał mu się mierzyć z samymi największymi gwiazdami, a pomimo to młody Polak walczył jak równy z równym.


Zmagania pierwszego dnia zaczął od pokonania 6:5 Vincenta van der Voorta. Trudno było wymarzyć sobie lepszy początek. Niestety chwilę później uległ 4:6 Edgarowi. W kolejnych dniach Seba rywalizował nie tylko z rywalami, ale także z losem. Do końca serii nie udało mu się już odnieść zwycięstwa, lecz jego przeciwnikami byli Bunting, Whitlock i King. Jak się uczyć to tylko od najlepszych. W starciu z Białeckim bardzo dobrze zaprezentował się Stephen, który zwyciężył 6:2. Tego nie można powiedzieć o Simonie i Mervynie. Obaj w starciu z Polakiem nieco obniżyli loty. The Bolt próbował to wykorzystać i w obu meczach udawało mu się doprowadzić do deciderów, lecz ostatecznie nie awansował do kolejnej rundy. Pomimo tego, że po porażkach Seba narzekał na swoją skuteczność na podwójnych i niewykorzystane szanse na zwycięstwa, to nie wolno być niecierpliwym. Na wszystko przyjdzie jeszcze czas.


Dirk van Duijvenbode najlepszy w Super Series 3

Kilka tygodni temu zastanawiałem się czy van Duijvenbode, van den Bergh i de Sousa, jako największe odkrycia 2020, będą w stanie grać równie dobrze w 2021. Patrząc na ich sytuację pod koniec kwietnia nie wolno mieć wątpliwości. Każdy z tej trójki zgarnął po jednym triumfie w turnieju Players Championship w ramach Super Series 3, a w 4-dniowym Order of Merit plasują się kolejno na 1, 2 i 4 miejscu. Rozdziela ich Michael Smith, który po raz kolejny pokazał się z dobrej strony na turnieju podłogowym i zdobył jeden tytuł. O ile dobrą grę van den Bergha i de Sousy można tłumaczyć podwyższonymi morale po zwycięstwach w Premier League, o tyle w przypadku van Duijvenbode należą się słowa uznania za utrzymanie dobrej formy przez przerwę. Holender rywalizację w Niedernhausen zaczął słabo, bo od jednego zwycięstwa w ciągu dwóch dni, lecz w następnych dwóch dwukrotnie meldował się w finale. Raz wracał z tarczą po pokonaniu 8:6 Kleermakera, a raz na tarczy, gdy uległ 7:8 van den Berghowi. Dimi z kolei nie przyzwyczaił nas do dobrej gry na podłogówkach, ponieważ był graczem, który woli duże sceny. Jednak gdy forma dopisuje, to nie ma różnicy gdzie grasz.


Kto zabłysnął, a kto zawiódł?

Gdy turnieje Players Championship przenoszą się do Niemiec zawsze trzeba liczyć się z tym, że zabraknie paru głośnych nazwisk. Brak Wade’a, Claytona, Andersona, Wrighta, Cullena czy Price’a otworzył szansę innym zawodnikom, by osiągnąć rekordowe wyniki. Tym sposobem w TOP10 Super Series 3 Order of Merit znaleźli się między innymi Martijn Kleermaker, Ross Smith, Robert Thornton i Danny Noppert. Dziwić może szczególnie obecność Thora w tym zestawieniu. Szkot jeszcze niedawno stracił kartę PDC i sprawiał wrażenie zawodnika pogubionego. Jednak jego dobra gra w ostatnich dniach pokazała, ile wciąż jest w stanie zaoferować, zwłaszcza gdy podczas rzucania nie towarzyszy mu żadna presja.


Wśród największych przegranych ostatnich dni należy wymienić Iana White’a. Diamond słynął zawsze z dobrej postawy na turniejach nietelewizyjnych, ale tym razem zanotował tylko 1 zwycięstwo na przestrzeni całego bloku. Dobrą formę zgubili także van der Voort, Chisnall, Clemens i Petersen. Żaden z nich nie odznaczył się niczym w poprzednich dniach. Nie sposób nie wymienić tutaj Michaela van Gerwena. Mighty Mike w pierwszych trzech dniach nie był w stanie przejść fazy last64, a w całym Super Series 3 zanotował jedynie 5 zwycięstw. Cały czas szuka odpowiedniej formy, ale wydaje się, że przed nim jeszcze daleka droga by wrócić na szczyt. Tym bardziej że w minionym tygodniu spadł na trzecią lokatę w PDC Order of Merit kosztem Petera Wrighta.


Tak wygląda najlepsza dziesiątka po 4-dniowej rywalizacji


Maraton Players Championship zakończył się, lecz nie zdążymy odpocząć od najlepszych darterów na świecie. Już 5 maja do gry wraca Unibet Premier League, a 28 maja poznamy triumfatora tych rozgrywek.


Autor: Tomasz Brodko


Post: Blog2_Post
bottom of page