top of page
  • DartsPL

W grze pozostali najlepsi

Za nami już 7. pasjonujących dni rywalizacji najlepszych darterów z całego świata. Mistrzostwa Świata z każdym dniem żegnają kolejnych zawodników, którzy po porażkach muszą spakować walizki i wrócić do domu. W Alexandra Palace zakończyła się pierwsza runda!

Na dużych turniejach najtrudniejszy jest pierwszy mecz – to wyświechtana regułka, która często słyszymy z ust zawodników wszelkich dyscyplin sportowych. Nikt nie chce przegrać od razu, nikt nie chce pożegnać się z marzeniami o Mistrzostwie Świata już po pierwszym spotkaniu. W Alexandra Palace rozegrano już ostatnie mecze pierwszej rundy i kolejni zawodnicy mogą pocieszać się jedynie wizją spędzenia świątecznego czasu z rodziną. Kto zabłysnął i wciąż liczy się w grze o najważniejsze darterskie trofeum na świecie? Król lepszy od królowej Powiedzmy to otwarcie – starcie Steve’a Beatona z Fallon Sherrock był najbardziej wyczekiwanym spotkaniem pierwszej rundy Mistrzostw Świata. Beaton, przez wielu uważany za żywą legendę sportu, miał rozegrać swoje 31 Mistrzostwa w karierze! Fenomenu Fallon chyba nie musimy nikomu tłumaczyć. Queen of The Palace miała powrócić do swojego domu i ponownie postraszyć najlepszych. Tym bardziej, że dała ku temu solidne podstawy, swoimi dobrymi występami w Grand Slam of Darts. Trudno było wskazać jasnego faworyta, ale biorąc pod uwagę marną postawę Bronzed Adonisa w ostatnich latach, więcej argumentów przemawiało za Angielką. Po raz pierwszy w historii jej występów w Alexandra Palace można było ją uznać faworytką spotkania. Bardzo szybko okazało się, że Fallon w starciu z Beatonem niczego nie dostanie za darmo. Beaton niczym za młodzieńczych lat grał na bardzo wysokim poziomie i wciąż dorzucał kolejne wysokie zdobycze. Sherrock nie pozostawała mu dłużna i wytrzymywała tempo przeciwnika. Mecz był niezwykle wyrównany – raz więcej do powiedzenia przy tarczy miał Beaton, a chwilę później role się odwracały się i to Sherrock była w lepszej sytuacji. Bronzed Adonis zaimponował przede wszystkim drugim setem, którego przegrał pomimo zanotowania średniej powyżej 106! Tak wyrównane widowisko nie mogło rozstrzygnąć się inaczej niż przy pomocy 5. seta. W nim lepiej nerwy na wodzy utrzymał Beaton, który w kluczowych momentach zdobywał więcej punktów. Lotki Fallon uciekały poza sektor 20 i Angielka nie była w stanie wykorzystać słabszej gry rywala względem początku spotkania. Na nic nie zdało się buczenie widowni i wszelkie próby wytrącenia doświadczonego Anglika z równowagi. Były numer jeden światowego rankingu dzięki przełamaniu wygrał decydującego seta 3-1 i mógł cieszyć się z awansu do drugiej rundy, w której zmierzy się z Kimem Huybrechtsem.

Steve Beaton może uśmiechać się od ucha do ucha. Chociaż grał przeciwko publiczności z dobrze dysponowaną Fallon Sherrock, udało mu się odnieść niezwykle cenne zwycięstwo.

Podczas pomeczowej konferencji Beaton przyznał, że był to jeden z najtrudniejszych meczów w jego całej karierze. Ogromna ilość napięcia i presji ze strony kibiców odcisnęła swoje piętno nawet na tak doświadczonym zawodniku jak Steve. Dla Fallon powrót po rocznej przerwie do Alexandra Palace nie okazał się najszczęśliwszy – pomimo dobrych momentów Sherrock nie była w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Skoro nazwaliśmy Beatona królem, nie sposób nie wspomnieć o prawdziwym królu – Mervynie Kingu. Anglik zaimponował kibicom w starciu drugiej rundy z Ryanem Joycem. The King przegrywał już 0-2 i wydawało się, że nie będzie w stanie znaleźć sposobu na do bólu skutecznie grającego Joyce’a. Mervyn potrzebował jednak chwili żeby odpowiednio wejść w spotkanie. Po drugiej przerwie wrócił na scenę odmieniony. Poprawa gry Kinga zbiegła się w czasie z drobnym pogorszeniem dyspozycji Joyce’a. Starszy z Anglików doskonale to wykorzystał i wygrał 9 kolejnych legów z rzędu, zapewniając sobie wygraną w całym meczu 3-2! Mimo, że King nie należy do ulubieńców publiczności, tego dnia zaskarbił sobie ich sympatię i cała hala dopingowała Mervyna do zdobywania kolejnych legów. W kolejnej rundzie King zmierzy się z pogromcą Krzysztofa Ratajskiego – Stevem Lennonem Ostatni taniec Największą niespodzianką pierwszych dni turnieju jest bez wątpienia przegrana Dimitriego van den Bergha. Wiadomym było, że forma Belga przed Mistrzostwami jest pewną zagadką. Dimi ze względu na Covid musiał wycofać się z Grand Slam of Darts, a podczas Players Championship Finals nie udało mu się ugrać niczego wielkiego. Mało kto spodziewał się jednak, że pierwszy taniec Belga w Alexandra Palace będzie jednocześnie jego ostatni w tym roku! Pogromcą Dream Makera okazał się Florian Hempel. Niemiec już raz w tym sezonie udowodnił, że stać go na skuteczną grę z najlepszymi zawodnikami – podczas Mistrzostw Europy udało mu się ograć Petera Wrighta. W starciu z van den Berghiem był jeszcze lepszy! Były piłkarz ręczny był jak ściana – cokolwiek dobrego zrobił Belg, tym samym, albo nawet jeszcze lepszym odpowiadał Hempel. Do tego był zabójczo skuteczny na podwójnych – w całym meczu spudłował zaledwie 3 próby na zewnętrznej obręczy. Van den Bergh pomimo dobrego meczu, w którym zagrał na średniej ponad 100, był całkowicie bezradny. Udało mu się wygrać zaledwie jednego seta i niespodziewanie bardzo szybko zakończył swoją przygodę z Mistrzostwami. Pozostali faworyci z większymi lub mniejszymi problemami awansowali do trzeciej rundy. Spore problemy miał Jonny Clayton, który w starciu z rewelacyjnym Keanem Barry przegrywał już 1-2 w setach. Walijczyk w odpowiednim momencie był w stanie wrzucić szósty bieg i odrobić z nawiązką straty do nastoletniego przeciwnika. Obaj zawodnicy zagwarantowali nam świetne widowisko i byli świetnie dysponowani w kończeniu z ponad 100 punktów. W całym meczu zobaczyliśmy aż 10 takich finiszów – panowie ustanowili w ten sposób nowy rekord w tej statystyce w spotkaniu toczonym do 3 wygranych setów. Ten mecz to jedynie kolejne potwierdzenie ogromnego talentu jaki drzemie w młodym Irlandczyku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Barry jest coraz bliżej wejścia na poziom gwarantujący dobre wyniki w PDC.

Kibice Claytona mogli w meczu drugiej rundy z Keanem Barrym odczuć mały strach. Ich faworyt w porę wrócił do swojej najlepszej gry i pozostaje w walce o pierwsze w karierze Mistrzostwo Świata.

Dalej gra także Michael van Gerwen, Holender w starcie z Chasem Barstowem nie wszedł najlepiej – ambitna gra niżej rozstawionego zawodnika w partii otwarcia zaprocentowała niespodziewanym triumfem! W pozostałej części meczu Barstow nie był już jednak w stanie przeciwstawić się coraz lepiej grającemu MVG. Swoje zwycięstwa odnotowali także James Wade i Raymond van Barneveld. Holender, wracający do Alexandra Palace po rocznej przerwie, bez straty seta ograł Lourenca Ilagana, a Anglik zgubił jedną partię w konfrontacji z Maikiem Kuivenhovenem. Z kapitalnej strony pokazał się Michael Smith. Anglik rozbił w proch i pył Rona Meulenkampa i pozwolił mu na ugranie zaledwie jednego lega! Bully Boy zagrał na średniej powyżej 106 i śmiało można to nazwać najbardziej przekonującym występem pierwszego tygodnia. Tak grający Smith może być w turnieju niezwykle groźny. Autor - Arkadiusz Salomon Witrynę wspiera sklep DartTown.pl - specjalistyczny sklep darterski działający i wspierający darta od 2010 roku.

Post: Blog2_Post
bottom of page