top of page
  • DartsPL

Wspomnienia #14: Pierwszy tytuł Szkotów, czyli World Cup of Darts 2019

Już w piątek, 6 listopada, wystartuje kolejna odsłona World Cup of Darts. Jest to dobry moment, by przypomnieć sobie jak wyglądała rywalizacja w 2019 roku. Wtedy triumf po raz pierwszy w historii odniosła Szkocja reprezentowana przez parę Gary Anderson i Peter Wright. W turnieju wystąpili również Polacy. Zobaczmy co działo się przez kilka dni w Hamburgu.


Regulamin turnieju

World Cup of Darts jest rywalizacją narodów. Pierwsza edycja miała miejsce w 2010 roku. Najwięcej zwycięstw w historii (4) mają Anglicy. Za każdym razem do triumfu prowadził ich duet Phil Taylor – Adrian Lewis. Zawodnicy grają ze sobą 1 na 1, ale punkty za wygrany mecz zdobywają dla swojego kraju. Gra toczy się do dwóch zwycięstw (w finale do 3). Jeśli po dwóch meczach utrzymuje się remis, to w decydującym starciu do tarczy podchodzi czterech darterów, którzy rzucają na zmianę w systemie 2 na 2. W 2019 roku wystąpili reprezentanci 32 państw. Osiem nacji miało rozstawienie. Kolejno była to: Anglia, Szkocja, Walia, Holandia, Australia, Irlandia Północna, Belgia i Austria. Wśród tych bez rozstawienia była Polska, którą reprezentowali Krzysztof Ratajski i Tytus Kanik. Rywalizacja była podzielona na 5 rund. W pierwszej (1/16 finałów) rywalizowała ze sobą cała 4 (system 2 vs 2). Grali maksymalnie 9 legów. Od drugiej rundy do czwartej rozgrywano mecze 1 vs 1, do dwóch zwycięstw kraju. Piąta runda, czyli finałowa, toczona była do trzech punktów.


Wspaniały marsz Irlandii

W pierwszej rundzie dwie drużyny z ośmiu rozstawionych odpadły z turnieju. Walijczycy (Gerwyn Price – Jonny Clayton) skompromitowali się, przegrywając z Singapurczykami (Paul Lim – Harith Lim) 3:5. Faworyci rzucali ze średnią 83,22. Ewidentnie zabrakło im zgrania. Nie zaiskrzyło także między Brendanem Dolanem i Darylem Gurneyem, czyli reprezentantami Irlandii Północnej. Ulegli RPA (Devon Petersen – Vernon Bouwers) 4:5. Tego problemu na szczęście nie mieli Polacy (Ratajski – Kanik), którzy wyeliminowali Czechów. Biało-czerwoni wygrali 5:2 i osiągnęli średnią 92,33.


W drugiej rundzie największą sensacją było odpadnięcie Anglików. Michael Smith uległ Lennonowi 3:4, a Rob Cross O’Connorowi – średnia The Magpie wyniosła ponad 115pkt! - 1:4 (rywalizacja 1 vs 1 toczy się do czterech wygranych legów). I to Irlandia zameldowała się w dalszej fazie turnieju. Z World Cup of Darts pożegnała się także piątka, czyli Australia. Whitlock i K.Anderson nie dali rady Kanadyjczykom (Murschell – Long) i przegrali 0:2. Na tym etapie porażkę zanotowali także Polacy. Nasi rodacy ulegli Holendrom, więc w żadnym stopniu nie możemy mówić o wpadce. Średnia Ratajskiego 95,52 pozwoliła urwać tylko dwa gemy van Gerwenowi. Jeszcze gorzej poszło Kanikowi, którego Wattimena pokonał 4:1.


W trzeciej rundzie (1/4) fantastyczny marsz kontynuowali Irlandczycy. Tym razem wyeliminowali rozstawionych z ósemką Austriaków 2:1. W pierwszym spotkaniu Lennon wygrał z Lerchbacherem 4:1, lecz w drugim O’Connor uległ Suljoviciowi 0:4. W decydującym starciu 2 na 2 lepsi okazali się wyspiarze, którzy nie oddali rywalom ani jednego lega – 4:0. W drugim ćwierćfinale Holendrzy pokonali 2:1 Kanadyjczyków. Rywalizacja zaczęła się od niespodziewanej porażki MvG z Murschellem 2:4. Na ich szczęście udało się odrobić straty. Wattimena i gra podwójna dali zwycięstwa. W trzecim pojedynku Szkoci pokonali dobrze spisujących się Belgów. Najpierw Anderson uporał się z Kimem Huybrechtsem, a potem Wright z Dimitrim van den Berghiem. W obu meczach był wynik 4:2. Czwarta para wygląda najmniej ciekawie, a było to spowodowane odpadnięciem faworytów w dolnej połowie drabinki. W efekcie Japonia rywalizowała z Nową Zelandią. Górą był duet Aasada – Muramatsu z Kraju Kwitnącej Wiśni, który wygrał 2:0


Wcześniejsze zwycięstwa Irlandczyków wzbudzały respekt. Holendrzy, którzy podejmowali ich w półfinale, na pewno nie chcieli zlekceważyć rywala. Michael van Gerwen zrewanżował się za wcześniejszą wpadkę i wygrał 4:3 z Lennonem. Chwilę później Wattimena uległ O’Connorowi 1:4. W grze podwójnej wyżej byli Celtowie, którzy ze średnią 100,2 rozbili Holendrów 4:0 i zameldowali się w finale. W drugim półfinale Szkoci poważnie podeszli do sprawy i pokonali Japończyków 2:0. Brytyjczycy nie dali im żadnych szans. Anderson po bardzo dobrym widowisku poradził sobie 4:2 z Asadą, a Wright z Muramutsu – 4:1.


Doświadczenie zadecydowało

Przed decydującym starciem, które rozgrywane było do 3 zwycięstw, faworytami byli Szkoci. Jednak wcześniejsze dokonania Irlandczyków na pewno sprawiły, że nie byli bez szans. W pierwszym meczu spotkali się Gary Anderson i Steve Lennon. Lepiej rozpoczął The Shamrock, który przełamał Szkota już w pierwszym legu, a chwilę później powiększył przewagę do dwóch punktów. Kolejne dwie partie padły łupem Flying Scotsmana, który zerował z 85 w ten sam sposób – 15, T20 i D5. Dobra postawa Lennona doprowadziła do następnego przełamania i wyjścia na prowadzenie. Swoją formę potwierdził także w kolejnym legu, gdy wyzerował ze 110 i przypieczętował czwarty punkt i zwycięstwo w meczu otwarcia. W drugim spotkaniu Wright szybko się zabrał za odrabianie strat. Już w pierwszej partii przełamał O’Connora. Kilka minut później The Magpie wykorzystał błędy Petera na podwójnych i odzyskał stracony punkt. Ostatecznie Snakebite utrzymał nerwy na wodzy i pokonał Irlandczyka 4:2. Po dwóch meczach tablica pokazywała remis 1:1. Czekało nas starcie 2 na 2. O ile Irlandczycy indywidualnie prezentowali się naprawdę dobrze, to w grze podwójnej nie byli w stanie nawiązać walki z bardziej doświadczonymi Szkotami. Rzucali ze średnią zaledwie 83,47, pudłowali podwójne i przegrali 0:4. W dalszej fazie rywalizacji wróciliśmy do gier pojedynczych, tylko w odwrotnych parach. Tym razem Wright mierzył się z Lennonem, a Anderson z O’Connorem. Przy czym zwycięstwo Snakebite’a sprawiłoby, że Szkoci uzyskaliby trzeci punkt, więc następny mecz nie byłby konieczny. Ewidentnie rozdrażniony Wright chciał zakończyć finał tak szybko jak to możliwe. Przełamał Shamrocka już w pierwszy legu. Dominował praktycznie pod każdym względem i swojej przewagi nie oddał już do końca, ostatecznie triumfując 4:1, a w całej serii 3:1.


Szkoci zasłużenie w 2019 roku wygrali World Cup of Darts. W finale przyszło im mierzyć się z rewelacją turnieju Irlandią, ale ich doświadczenie okazało się kluczowe. Na tle wszystkich nacji byli po prostu najrówniejsi. W nadchodzących drużynowych Mistrzostwach Świata będzie im bardzo ciężko powtórzyć sukces, bowiem w tej edycji ich reprezentacja będzie się składać z Roberta Thorntona i Johna Hendersena. Z drugiej strony w darcie wszystko jest możliwe. Możemy być pewni tylko tego, że w niedzielę poznamy nową, najlepszą parę globu.

Autor: Tomasz Brodko

Post: Blog2_Post
bottom of page