top of page
  • DartsPL

Wspomnienia #4: PDC World Championship 2015

W nowej serii na DartsPL będziemy cofać się w czasie do najważniejszych turniejów ostatnich lat. Powrót do przeszłości rusza od 2015. Ten rok należy zacząć od najważniejszego wydarzenia, czyli Mistrzostw Świata PDC.


Wprowadzenie

2015 PDC World Darts Championship były także rozgrywane na przełomie grudnia i stycznia w Alexandra Palace w Londynie. Pula nagród wynosiła 1,25 mln funtów, a zwycięzcy przysługiwało 250 tysięcy. Były to 22. z kolei mistrzostwa, na których po raz pierwszy w historii pojawił się reprezentant Rosji i Grecji, a mowa tutaj o Koltsovie i Michaela. Do historii przeszli też Cristo Reyes i Adrian Lewis, ale wszystko po kolei.


Uczestnicy

W turnieju wystąpiło 64 zawodników. Zapewniony udział mieli zawodnicy z miejsc 1-32 z rankingu PDC. Z jedynką rozstawiony był Michael van Gerwen, z dwójką Phil Taylor, a trójka przypadła Adrianowi Lewisowi. Za ich plecami byli kolejno Gary Anderson, Peter Wright, James Wade, Simon Whitlock, Dave Chisnall, Robert Thornton, a dziesiątkę zamykał Mervyn King. Z niższych miejsc ruszali słynny Holender Raymond van Barneveld (14) oraz dopiero pukający do ścisłej czołówki Michael Smith (22). Wśród zawodników, którzy awans na mistrzostwa wywalczyli sobie dzięki klasyfikacji ProTour, było kilka liczących się dziś nazwisk, między innymi: Gerwyn Price, Joe Cullen oraz Darren Webster. Występy w European Tour „wejściówki” dały na przykład Mensurowi Suljoviciowi oraz Maxowi Hoppowi. Ostatnich uczestników wyłonił turniej kwalifikacyjny, a tam błyszczał Daryl Gurney oraz wspomniani przeze mnie wcześniej Michael, Koltsov i Reyes.


1 runda – ćwierćfinał

W pierwszej rundzie większość potentatów bez problemów rozprawiło się ze słabszymi rywalami. Zaskoczyli za to Webster i Hopp, który wyeliminowali Whitlocka i Kinga. W drugiej fazie kolejne gwiazdy znalazły swoich pogromców. Tym razem padło na Wade’a i Chisnalla. Całą stawkę zachwycał Reyes, który po dwóch zwycięstwach zameldował się w najlepszej szesnastce. Do dziś jest to najlepszy wynik Hiszpana w historii MŚ. Sprawcą sensacji był również Michael Smith, który wygrał 4:2 z rozstawionym z jedenastką Dolanem. Bez wątpienia w tej fazie na najwyższym poziomie stał pojedynek Andersona z Klaasenem. Obaj panowie rzucali ze średnią powyżej 100 pkt,a Holender prowadził już 3:1 w setach, ale ostatecznie przegrał 3:4. Trzecią rundę pewnie przeszli Gerwen, Thornton, Wright oraz Anderson. Phil Taylor wylosował dobrze spisującego się Belga – Huybrechtsa i pomimo tego, że oddał mu trzy sety, dał radę awansować. Do bardzo wyrównanego starcia doszło pomiędzy Buntingiem a Smithem. Średnie obu sięgały prawie 103 pkt. Po wielkich emocjach i sześciosetówce w grze został Bullet. W tej fazie najciekawiej zapowiadał się pojedynek dwóch byłych mistrzów świata – Lewisa i van Barnevelda. W tym zażartym meczu widzieliśmy mnóstwo zwrotów akcji, zmian na prowadzeniu, a także nine dart finish w wykonaniu Jackpota. Koniec końców 4:3 zwyciężył Barney. W ćwierćfinałach doszło do starcia Thorntona z van Gerwenem. Szkot po pierwszych trzech rundach był jedynym zawodnikiem w stawce, który nie stracił jeszcze seta. Rzucał ze średnią 101,5pkt, ale van Gerwen tego dnia był poza jego zasięgiem. Mighty Mike zagrał perfekcyjny mecz. Prawie 106pkt w trzech lotkach, duża skuteczność na podwójnych i zwycięstwo 5:2. Pomimo porażki w 1/4 trzeba przyznać, że The Thor był jednym z lepszych zawodników w stawce. Zdobyte po męczarniach zwycięstwo z Klaasenem napędziło Gary’ego Andersona. Flying Scotsman (102,1pkt) w ćwierćfinale bez problemów rozprawił się z Peterem Wrightem 5:1. Trzeci mecz tej fazy padł łupem Phila Taylora, który pokonał 5:3 van der Voorta. W ostatnim meczu swojej skóry tanio nie sprzedał Bunting, ale ostatecznie odpadł z van Barneveldem 4:5.


Półfinały

W pierwszym pojedynku doszło do starcia van Gerwena z Andersonem. Mighty Mike podchodził do tego meczu jako obrońca tytułu, a dla Szkota zwycięstwo w MŚ było niespełnionym marzeniem. Mecz lepiej rozpoczął Flying Scotsman, który pierwszego seta wygrał 3:1. W drugim prowadził już 2:0, ale łatwo oddał dwa legi, a w decydującym Holender popisał się obłędnym finiszem ze 130 i wyrównał stan rywalizacji. W kolejnych dwóch setach Gary był zawodnikiem równiejszym i zasłużenie wyszedł na prowadzenie 3:1. Lekko się rozluźnił i oddał kolejną partię nie wygrywając nawet lega. Szósty set to prawdziwy pojedynek na wyniszczenie i wojna psychologiczna. Przy stanie 2:2 silniejszy okazał się być van Gerwen i wygrał trzeciego seta tym samym wyrównując stan rywalizacji. W kolejnej Michael prowadził 2:1 i zepsuł 5 lotek na skończenie seta. Swoją szansę wykorzystał Anderson i wysunął się na prowadzenie 4:3. Lekko podłamany Holender nie mógł wrócić na swój poziom i po chwili było już 5:3. Kiedy wszyscy myśleli, że w tym meczu emocji już nie będzie i obrońca tytułu odpadnie bez walki, MvG zaczął seta zerując ze 149. Ostatecznie doszło do decydującego lega, w którym do finału Szkota wprowadziła podwójna ósemka. 6:3.

Drugi półfinał rozpoczął się od pojedynku walk-onów. Wiadomo, że lepiej zostało przyjęte wejście Taylora niż Barnevelda ze względu na miejsce rozgrywania tego meczu. Niemniej jednak „Eye of the tiger” Survivor oraz „The Power” Snap to jedne z lepszych piosenek na wejście w historii darta. Zmagania przy tarczy lepiej rozpoczął Taylor, któremu wysoki checkout (121) zapewnił zwycięstwo w pierwszym secie (3:2). Następną partię rozpoczął od szansy na nine dart finish, ale po siedmiu T20 spudłował potrójną 19. Jednak seta wygrał 3:1.W następnej fazie spotkania zobaczyliśmy najlepszą wersję Barneya. Na 6 legów Holendra Phil odpowiedział tylko jednym i tablica pokazywała wynik 2:2. Dodatkowo średnia też przemawiała na korzyść van Barnevelda 101:98. Kiedy zawodnicy wrócili z przerwy zobaczyliśmy inne oblicze Anglika. 3:2, 3:1, 3:0 i 3:1 to wyniki następnych setów i w efekcie Taylor wygrał 6:2. Warto przy tym zaznaczyć, że Holender wcale nie obniżył lotów, ale tak rzucający The Power przypomniał wszystkim dlaczego jest najlepszy w historii tej dyscypliny.


Finał – Taylor vs Anderson

To był 22. Finał MŚ. 16 z nich wygrał Phil Taylor, trzy razy przegrał w finale. Zatem na 21 finałów aż w 19 go oglądaliśmy. Właśnie zbliżał się 20. Szaleństwo. The Power jako jedyny zawodnik w stawce w każdym meczu Mistrzostw w 2015 osiągał średnią powyżej 100 punktów. Obłęd. Pierwszy set padł łupem Andersona. Wyzerował ze 121 i skończyło się 3:2. Druga partia była także wyrówna, ale tym razem to Taylor obrócił decydującego lega na swoją korzyść. Kolejne dwa padły łupem Gary’ego, choć obaj prezentowali się bardzo dobrze. Kolejny etap meczu to absolutna dominacja Taylora, który wygrał trzy sety tracąc tylko jednego lega. Udowodnił, że tylko on potrafi zagrać kilka setów z rzędu na kosmicznym poziomie, a pozostali muszą mieć czas na odpoczynek. Rozpędzony Phil miał trzy lotki na wygranie czwartej partii z rzędu, ale spudłował podwójną 12. Można sądzić, że gdyby i ta partia padła jego łupem to bez problemów wygrałby całość, a tak Flying Scotsman wykorzystał szansę i doprowadził do remisu 4:4. W kolejnym secie psychika Taylora znów została wystawiona na próbę. Anglik prowadził już 2:0, ale wypuścił z rąk seta. W dziesiątej partii podbudowany Szkot przy stanie 2:1 wyzerował z 98 i prowadził 6:4. Jeden set dzielił go od mistrzostwa świata. Jednak najlepsi mają to do siebie, że kiedy większość ma ich za skończonych, oni wracają do gry. Tak też było w przypadku The Powera. Niespodziewanie wygrał 3:0 i złapał kontakt. Następnie w wielkim stylu doprowadził do remisu 6:6 i do końca została decydująca rozgrywka. Alexandra Palace w Londynie oszalało. Gary utrzymał swojego lega. 1:0. Taylor odpowiedział świetnymi rzutami. Miał trzy lotki na skończenie z 32, ale żadna nie trafiła do celu. Anderson przełamał. 2:0. Kolejną partię Szkot zaczął od 180. Bezpieczną przewagę utrzymał aż do końca. Skończył z 25 przez 1 i D12. 3:0. W setach 7:6. W ten sposób został po raz pierwszym mistrzem świata.



Autor: Tomasz Brodko

Zdjęcie: DailyMail

Post: Blog2_Post
bottom of page